wtorek, 15 września 2009

Bluesowo i nastrojnie ;)

Tak wiem, wiem, że słowa "nastrojnie" nie ma w języku polskim. Ale co poradzę jeśli właśnie ten wyraz idealnie pasuje mi do wczorajszego klimatu w Smelly Cat?

MadMax Huet dał nam niezwykły koncert. Dźwięki, które płynęły z jego gitary oraz harmonijki sprawiały, że moje serce miękło i odpływało w przestrzeniach nutowych zawiłości. Wiem, że pewna purystka zarzuciła Maxowi, że zdarzyło mu się "wypaść z rytmu", ale w bluesie najważniejszy jest nie rytm, a zupełnie coś innego. Serce. A to MadMax Huet ma przeogromne - to taki fenomen, który dotyczy wyłącznie najlepszych, kiedy stają na scenie i biorą do ręki instrument, sami stają się muzyką. Topią się w dźwiękach, których nie sposób okiełznać i kontrolować. I właśnie to we wczorajszym koncercie, którego o mały włos nie zjadły ogromne lagi było najwspanialsze.

Poniżej jak zwykle garść fotek - zamieszczonych dzięki uprzejmości Jantarki i Aelle.

____________________________________________________________________

Blues[y] and mood[y].

MadMax Huet gives unusual concert. Tunes which flews gently form guitar and harmonica melted my heart and made me fly away somewhere between notes swirls. I know that someone told Max, that he lost the rhythm during the concert, but in blues not the rhythm is most important, but somewhere totally different. Heart. MadMax has the huge one - it’s a kind of phenomenon, about the best. When they stand on the stage with instrument in hand, they become music themselves. Flows in tunes which can’t be stopped or controlled. And this was the best part of yesterday’s concert, which was almost eaten by huge lag.
Below some photos given by Jantarka and Aelle.






















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz