Kolejny koncert za nami. Było bajkowo. W pięknym otoczeniu specjalnie przygotowanym na koncert w okolicach klubu Smelly Cat tym razem swoją muzyką i boskim brzmieniem pianina uraczył nas muzyk z Buenos Aires - Winters Kanto. NIe dało się stać spokojnie, nogi same rwały się do tańca, a na ustach pojawiał się co chwilę uśmiech.
Koncert to inny niż zwykle. Ciepły, delikatny, ale porywający zarazem. Co ciekawe Winters pojawił się w Morfinie w zastępstwie chorej Haruno i okazało się, że i tym razem dzięki naszej nieocenionej Aelle - której udało się odnaleźć naszego muzyka - zastępstwo wcale nie oznacza gorszego poziomu muzycznego i w SL można czasem upolować prawdziwe muzyczne talenty :)
Koniec gadania - czas na zdjęcia - znajdziesz tam siebie? :)
wtorek, 29 września 2009
wtorek, 15 września 2009
Bluesowo i nastrojnie ;)
Tak wiem, wiem, że słowa "nastrojnie" nie ma w języku polskim. Ale co poradzę jeśli właśnie ten wyraz idealnie pasuje mi do wczorajszego klimatu w Smelly Cat?
MadMax Huet dał nam niezwykły koncert. Dźwięki, które płynęły z jego gitary oraz harmonijki sprawiały, że moje serce miękło i odpływało w przestrzeniach nutowych zawiłości. Wiem, że pewna purystka zarzuciła Maxowi, że zdarzyło mu się "wypaść z rytmu", ale w bluesie najważniejszy jest nie rytm, a zupełnie coś innego. Serce. A to MadMax Huet ma przeogromne - to taki fenomen, który dotyczy wyłącznie najlepszych, kiedy stają na scenie i biorą do ręki instrument, sami stają się muzyką. Topią się w dźwiękach, których nie sposób okiełznać i kontrolować. I właśnie to we wczorajszym koncercie, którego o mały włos nie zjadły ogromne lagi było najwspanialsze.
Poniżej jak zwykle garść fotek - zamieszczonych dzięki uprzejmości Jantarki i Aelle.
____________________________________________________________________
Blues[y] and mood[y].
MadMax Huet gives unusual concert. Tunes which flews gently form guitar and harmonica melted my heart and made me fly away somewhere between notes swirls. I know that someone told Max, that he lost the rhythm during the concert, but in blues not the rhythm is most important, but somewhere totally different. Heart. MadMax has the huge one - it’s a kind of phenomenon, about the best. When they stand on the stage with instrument in hand, they become music themselves. Flows in tunes which can’t be stopped or controlled. And this was the best part of yesterday’s concert, which was almost eaten by huge lag.
Below some photos given by Jantarka and Aelle.
MadMax Huet dał nam niezwykły koncert. Dźwięki, które płynęły z jego gitary oraz harmonijki sprawiały, że moje serce miękło i odpływało w przestrzeniach nutowych zawiłości. Wiem, że pewna purystka zarzuciła Maxowi, że zdarzyło mu się "wypaść z rytmu", ale w bluesie najważniejszy jest nie rytm, a zupełnie coś innego. Serce. A to MadMax Huet ma przeogromne - to taki fenomen, który dotyczy wyłącznie najlepszych, kiedy stają na scenie i biorą do ręki instrument, sami stają się muzyką. Topią się w dźwiękach, których nie sposób okiełznać i kontrolować. I właśnie to we wczorajszym koncercie, którego o mały włos nie zjadły ogromne lagi było najwspanialsze.
Poniżej jak zwykle garść fotek - zamieszczonych dzięki uprzejmości Jantarki i Aelle.
____________________________________________________________________
Blues[y] and mood[y].
MadMax Huet gives unusual concert. Tunes which flews gently form guitar and harmonica melted my heart and made me fly away somewhere between notes swirls. I know that someone told Max, that he lost the rhythm during the concert, but in blues not the rhythm is most important, but somewhere totally different. Heart. MadMax has the huge one - it’s a kind of phenomenon, about the best. When they stand on the stage with instrument in hand, they become music themselves. Flows in tunes which can’t be stopped or controlled. And this was the best part of yesterday’s concert, which was almost eaten by huge lag.
Below some photos given by Jantarka and Aelle.
sobota, 12 września 2009
MadMax Huet Live w Morfinie
Jak zapewne wiecie Smelly Cat to najbardziej bluesowe z polskich miejsc w Second Life, tym bardziej cieszę się, że mamy okazje zafundować Wam solidną dawkę bluesa na żywo. W poniedziałek 14.09.2009 o godzinie 22.00 wystąpi bowiem dla nas londyńczyk - MadMax Huet
MadMax to bluesman z krwi i kości. Swoja przygodę z bluesem rozpoczął już w wieku 12 lat i do dziś jest jednym z chorych na bluesa… W życiu realnym prowadził już prawdziwy klub bluesowy w Londynie, dziś jest również właścicielem jednego z najbardziej popularnych bluesowych klubów w Second Life - RED DOOR.
Gra to co dyktuje mu serce. Na scenie w SL i w londyńskich klubach w RL, wykonuje wyłącznie swoje własne utwory. Gra na gitarze elektrycznej, harmonijce ustnej, śpiewa. W najbliższy poniedziałek w Smelly Cat zrobi się naprawdę bluesowo…
Koncert rozpocznie się o godzinie 22.00 w Smelly Cat, tradycyjnie osoby ze słabszymi łączami i komputerami prosimy o wcześniejsze przybycie – macie wtedy większą szansę że załaduje wam się cały klub :).
Serdecznie zapraszamy
Morfina Team
wtorek, 8 września 2009
Koncert Clairede w Morfinie - fotorelacja
Świat wirował, publika szalała, a nawet najbardziej sceptyczni otwierali usta ze zdumienia kiedy Clairede Dirval na deskach Smelly Cat wyśpiewywała kolejne niezapomniane melodie. Z dziesiątek IMów jakie otrzymałem w czasie koncertu wnioskuję, że koncert podobał Wam się bardzo - co przyznaję bardzo mnie cieszy i bardzo motywuje do dalszego popularyzowania muzyki na żywo w Second Life :)
Clairede po koncercie zdradziła mi, że świetnie się bawiła pomimo małej niedyspozycji głosowej i że chciałby jeszcze wrócić do Polskiego klubu. A ja obiecuję Wam, że postaramy się ściągnąć ją do nas ponownie :) i tym razem zrobię wszystko, żeby "parówka" nie była jedyną polską rzeczą, która kojarzyłaby się artystce z naszym krajem.
Póki co, dziękuję wszystkim, którzy tej nocy odwiedzili Morfinę, a zwłaszcza tym, którzy otworzyli swoje cyberportfele i sypnęli lindenami zarówno do tipjara Clairede jak i do skromnej puszki Smelly Cat stojącej pod sceną. Dzięki wam łatwiej nam będzie organizować kolejne imprezy :) Dziękujemy.
Clairede po koncercie zdradziła mi, że świetnie się bawiła pomimo małej niedyspozycji głosowej i że chciałby jeszcze wrócić do Polskiego klubu. A ja obiecuję Wam, że postaramy się ściągnąć ją do nas ponownie :) i tym razem zrobię wszystko, żeby "parówka" nie była jedyną polską rzeczą, która kojarzyłaby się artystce z naszym krajem.
Póki co, dziękuję wszystkim, którzy tej nocy odwiedzili Morfinę, a zwłaszcza tym, którzy otworzyli swoje cyberportfele i sypnęli lindenami zarówno do tipjara Clairede jak i do skromnej puszki Smelly Cat stojącej pod sceną. Dzięki wam łatwiej nam będzie organizować kolejne imprezy :) Dziękujemy.
sobota, 5 września 2009
Panie i Panowie :)
Już za dwa dni dzień na który przyznaję czekam już od dłuższego czasu. Kiedy ją usłyszałem nogi pode mną się ugięły, a ziemia zatrzęsła się. Na scenie przede mną stała drobna blondynka z głosem, który mógłby przestawiać góry i wywracać wnętrzności. Cudne brzmienie gitary wzbogaca niesamowitym głosem porównywalny z brzmieniem i barwą głosu boskiej Janis Joplin. Gdyby ktoś spytał mnie o najlepszy koncert na jakim byłem w SL wymieniłbym bez najmniejszego wahania właśnie ją.
Przed Wami w poniedziałkowy wieczór o godzinie 22.00 w klubie Smelly Cat w Morfinie prawdziwa gwiazda światowego Second Life - Clairede Dirval.
Clairede od ponad 20 lat znana jest w muzycznym showbiznesie. W swojej solowej karierze grała już dla motocyklistów, kowbojów i marynarzy. Uwielbia muzykę country i czarnego bluesa, ale jej muzyka zawiera w sobie także mnóstwo innych styli muzycznych.
Jeśli lubisz Janis Joplin, Melissa Etheridge, Tracy Chapman, Cher - zakochasz w głosie Clairede, która wykonuje najbardziej znane utwory wyżej wymienionych. Jest jedna z najbardziej ujmujących artystek w SL'u, posiada zmysłowy i dynamiczny glos o niespotykanej skali, który z pewnością każdego oczaruje. Mnie i resztę Morfinowej czeredy skutecznie rzuciła na kolana, nie tylko swoim śpiewem, ale i poczuciem humoru.
Przypominam, że koncert rozpocznie się w poniedziałek 07.09.2009 o godzinie 22.00 (czasu polskiego) w Morfinie w naszym klubie Smelly Cat. Nie może was tam zabraknąć
wtorek, 1 września 2009
Lato skutecznie pożegnane :)
Stało się. Lato i wakacje odeszły do historii, tyle tylko, że tym razem było to pożegnanie dość huczne.
Wczoraj na scenie w klubie Smelly Cat – najbardziej bluesowego klubu w polskim Second Life stanęło trzech artystów, którzy postanowili umilić nam ponure chwile pożegnania lata 2009. Aminius Writer Versuni Difference i Nanorock Cyberstar przez trzy godziny bawili publiczność, która licznie przybyła aby potańczyć i posłuchać muzyki na żywo.
Jak było? Zapytajcie tych którzy przyszli. Ja bawiłem się fantastycznie co jakiś czas odbierając imy z zapytaniami, czy ludzie ci grają na żywo i skąd ich wytrzasnęliśmy. Wszystkich niedowiarków zapewniam, że wszyscy nasi wykonawcy grają na żywo. Tak, tak drodzy państwo, świat już od jakiegoś czasu bawi się i mocno wspiera muzykę live, mamy nadzieję, że dzięki Smelly Cat i Morfinie koncerty z muzyką różną ale wykonywaną na żywo staną się również jedna z ulubionych rozrywek Polaków.
W każdym razie dziękuję wszystkim, którzy wczorajszego dnia nawiedzili nas (ilość odwiedzających była iście rekordowa :)), bawili się z nami i wspierali naszych artystów i sam klub tipami. Dzięki temu z pewnością będzie nam w przyszłości organizować podobne imprezy.
Tym których zabrakło proponuję garść fotek z imprezy:
Wczoraj na scenie w klubie Smelly Cat – najbardziej bluesowego klubu w polskim Second Life stanęło trzech artystów, którzy postanowili umilić nam ponure chwile pożegnania lata 2009. Aminius Writer Versuni Difference i Nanorock Cyberstar przez trzy godziny bawili publiczność, która licznie przybyła aby potańczyć i posłuchać muzyki na żywo.
Jak było? Zapytajcie tych którzy przyszli. Ja bawiłem się fantastycznie co jakiś czas odbierając imy z zapytaniami, czy ludzie ci grają na żywo i skąd ich wytrzasnęliśmy. Wszystkich niedowiarków zapewniam, że wszyscy nasi wykonawcy grają na żywo. Tak, tak drodzy państwo, świat już od jakiegoś czasu bawi się i mocno wspiera muzykę live, mamy nadzieję, że dzięki Smelly Cat i Morfinie koncerty z muzyką różną ale wykonywaną na żywo staną się również jedna z ulubionych rozrywek Polaków.
W każdym razie dziękuję wszystkim, którzy wczorajszego dnia nawiedzili nas (ilość odwiedzających była iście rekordowa :)), bawili się z nami i wspierali naszych artystów i sam klub tipami. Dzięki temu z pewnością będzie nam w przyszłości organizować podobne imprezy.
Tym których zabrakło proponuję garść fotek z imprezy:
Subskrybuj:
Posty (Atom)